Jarosławki i dyżury - CARP-WORLD sklep dla karpiarzy

Siema! Zaczniemy od wyjaśnienia tytułu. Jarosławek chyba nie musimy tutaj nikomu przedstawiać, a co do dyżurów – wyprawa była wspólna więc i raport zdecydowaliśmy się napisać wspólnie.

Zatem klawiaturę oddaję w ręce kompana ????

Witajcie z tej strony Kamil i wraz z Jabolem postaramy się Wam opisać naszą wrześniową przygodę z nad zachodniopomorskiej wody oraz przedstawić nasze podejście do łapania na tytułowe dyżury.

Zaczynając od początku to sam wypad był zaplanowany dużo wcześniej, więc była możliwość odpowiedniego przygotowania się do wyprawy. Było to już drugie podejście Jabola do tej wody więc mieliśmy już pewne doświadczenia, które pomogły nam ukierunkować naszą strategię i odpowiednio przygotować kuchnię karpiową. Jedno było pewne - towar miał być przygotowany jeszcze przed wyjazdem. Postawiliśmy na prostotę, bazą były kulki proteinowe i orzech tygrysi. W wiadrze zanętowym znalazły się: całe oraz pokruszone kulki, orzech, CSL – duuża ilość CSL-a oraz stick mix. Jeżeli chodzi o zapachy to były to SQUID&OCTOPUS + ANANAS. Całość „przegryzała się” od dobrych kilku dni przed wyprawą. Z ciekawostek jakie mogą Was interesować to mieliśmy ze sobą łącznie nieco ponad 40 kg towaru więc jak na wodę rzutową – było co robić ????.

Skoro jesteśmy przy towarze to trzeba wspomnieć jakie kulasy wylądowały na naszych zestawach końcowych:

Jabol – oczywiście GIGANTIKA (20 mm) oraz FOOD SIGNAL (24 mm).

Kamil – GIGANTIKA (20 mm) i KILL KRILL ATRAKT (20 mm).

No dobra! Towar przygotowany, torby popakowane czas ruszać w drogę. Pobudka 3:30, końcowe dopakowanie przyczepki i w drogę! Przed nami do pokonania było niecałe 600 km. Nad wodą zameldowaliśmy się w czwartek 23.09.21 ok. godz. 11 i siedzieliśmy do niedzieli 26.09.21. Długą podróż spożytkowaliśmy na dyskusje i ustalanie taktyki, więc może teraz kilka słów o niej. Łapiemy na 70-90 m od linii brzegowej na stanowiskach 31, 32. Nęcimy dywanowo SPOMB-em. Mamy do dyspozycji 6 kijów – do wody poleciały zestawy od pojedynczego pop-upa po bałwanki. W związku z tym jeszcze jedna delikatna wzmianka dotycząca taktyki czyli jak dokładnie wyglądały nasze dyżury. Na początku każdy pełnił dyżur na swoich wędkach. Pierwsza ryba jest holowana zawsze przez właściciela patyków, a od następnej jest zmiana warty. Potem zmieniamy się po braniu karpiowym. Do zmiany zaliczamy również „spinki”. Co sądzicie na ten temat? Naszym zdaniem jest to bardzo towarzyski typ łapania, który umożliwia zabawę dwóm kompanom nawet jeśli jeździ tylko jedna miejscówka. My wychodzimy z założenia – jeździmy razem, łapiemy razem. No to teraz coś co Was bardzo interesuje czyli nasze zdobycze. Łącznie złapaliśmy 13 ryb na 16 wypracowanych brań. Zasiadkę otworzył Jabol pięknym łuskaczem, który skusił się na pojedynczą 20-tkę GIGANTIKA. 

Branie miało miejsce po 3h od zarzucenia zestawu więc napawało nas to dużym optymizmem. Przemo jako szczęśliwy łowca powędrował przygotować coś do jedzenia, a ja przejąłem dyżur.

Następna ryba odwiedziła nas nieco po zmroku, ale warto było czekać, ponieważ był to mój Personal Best! Karpik wziął na bałwanka GIGANTIKA 20 mm + przycięty pop-up ANANAS 14 mm.

No dobra! Pierwsze ryby są, ciśnienie zeszło, a więc można się odrobinę zrelaksować ????.

Następnego ranka wstaliśmy dosyć wcześnie i zaczęliśmy od porządnego donęcenia łowiska co poskutkowało regularnymi braniami do samego wyjazdu. Zaobserwowaliśmy, że brania następowały stosunkowo szybko po nęceniu, dlatego potrafiliśmy spombować 5-6 razy dziennie. Oto kilka kolejnych smakoszy łakoci NIKL-a.

Jak widać po zdjęciach w łowisko weszły nam amury, wiec postanowiliśmy zmienić taktykę, aby wrócić do połowów naszych miśków z nadzieją na postawienie „wiśienki na torcie” :D

Zmiana polegała na zwiększeniu kalibru na zestawach, a mianowicie wjechały kulasy 2x20 mm.

Po naszych działaniach mogliśmy zaobserwować zmniejszoną ilość brań, co wcale nas nie zaniepokoiło i był czas na zasłużony odpoczynek ????. Po krótkiej drzemce zrobiliśmy kawusie i zaczęliśmy dyskutować czyj jest teraz dyżur? :D

Nadszedł czas na ostatnie, wieczorne nęcenie. Postanowiliśmy odstawić orzeszka na bok i postawiliśmy na same kulasy. W ruch poszedł SPOMB oraz kobra. W sumie do wody poszło jakieś 5 kg kulek.

By Was dużej nie zanudzać poniżej kilka naszych zdobyczy z ostatniej nocki na Jarkach ????

Noiiiii nasza wisienka na torcie! Jesienny konik 20+ ????.

 

Jaki jest nasz wniosek z tego wypadu?

Otóż taki, że pokonaliśmy szmat drogi, ciężką pracę wykonywaliśmy wspólnie, a jak się okazało brania były głównie z jednej strony (często tak się dzieje, co nie? ????). Gdyby nie nasze łapanie na dyżury jeden z nas mógłby być mniej usatysfakcjonowany z tej wyprawy.

Śmiało stwierdzamy, ze był to w pełni udany wypad – kolejny taki wspólnie. Spróbujcie.

Pozdrawiamy,

Jabol & Kamil

Powiązane produkty

Komentarze (0)

Brak komentarzy w tym momencie.

Śledź nas na Facebooku