Powrót po wielkie karpie - CARP-WORLD sklep dla karpiarzy

Tegoroczna, wrześniowa zasiadka na Gosławicach to tak naprawdę mój powrót po trzy letniej przerwie na tym zbiorniku. Emocje i podekscytowanie przed wyjazdem były bardzo wysokie. Każdy kto choćby słyszał o tej wodzie, zdaje sobie sprawę z wielkości i ilości karpi tam pływających. Jednak jak wiadomo w mediach społecznościowych czy też relacjach znajomych słyszymy zawsze o niesamowitych połowach, ale nikt niestety nie wspomina ilu ludzi zjeżdża o przysłowiowym „blanku”. Nie wystarczy tam być, a poza zrobieniem wszystkiego najlepiej jak się potrafi pozostaje jeszcze ta bardzo ważna nutka szczęścia, bez której ani rusz o czym już kilkukrotnie się przekonałem ( myślę, że nie tylko ja).

Stanowisko na którym dane było nam spędzić tą tygodniową zasiadkę to 12-stka. Nigdy wcześniej nie miałem możliwości z niego wędkować. Mapa batymetryczna wskazująca na spore zróżnicowanie dna (jak na ten zbiornik) i fakt tego, że to sam róg zbiornika napawało optymizmem od samego początku. Zerknięcie na pogodę dobę przed wyjazdem także przyniosło bardzo dobre wiadomości, przez cały nadchodzący tydzień miało wiać centralnie w nasz róg, a przez kraj miała przejść konkretna fala niżu znad Atlantyku.

Po przyjeździe i zameldowaniu dostajemy informacje o bardzo słabych połowach i sporej ilości wrzuconej przez naszych poprzedników zanęty. Słabe połowy poprzedników nigdy mnie nie martwią, ale fakt, że wsypali znaczne ilości towaru już tak. Podjęliśmy decyzję, że ograniczymy naszą zanętę do minimum. Zestawy podpinaliśmy średniej wielkości woreczkiem PVA wypełnionym pokruszonymi kulkami zalanymi liquidem. Do tego garstka kulek, łyżka pelletu wymieszanego z drobnym ziarnem konopi i rzepiku. Przed samym wyjazdem postanowiłem, że na tym wyjeździe postawię na moją klasykę i pewniaki z tego sezonu ( zwycięskich składów się przecież nie zmienia) czyli Devil Krill i Food Signal.

Wszystkie zestawy wywoziliśmy łódką zdalnie sterowaną, by nie płoszyć niepotrzebnie wpływających w nasz zakątek zbiornika ryb.  Co okazało się na końcu, ani razu nie byliśmy zmuszeni użyć łódki, która jest na wyposażeniu każdego stanowiska.  Teraz przejdźmy do rzeczy jak dla mnie najistotniejszej, czyli miejsca, w których kładliśmy zestawy. Zdecydowaliśmy, że ryby będą przemieszczać się dwoma rowami, które znajdowały się w obrębie naszego stanowiska i tak właśnie było.

Przywitał nas bardzo silny i zimny wiatr połączony z chwilowymi opadami deszczu. Mimo to zdołaliśmy rozbić obóz i zanotować pierwsze branie już kilka godzin po wywiezieniu zestawów. Podczas drugiej nocki na jednym z zestawów nastąpiło branie inne niż wszystkie poprzednie. W głowie rysowałem sobie dlaczego tak się stało. Nie myliłem się, gdy udało się włożyć rybę do podbieraka. Waga wskazał nieco poniżej 22kg. Przepiękny, długi lustrzeń o iście jesiennych barwach. Mogę szczerze powiedzieć, że cieszyliśmy się z niej wspólnie tak samo z Patrykiem. Zawsze łowimy w systemie zmianowym jeśli chodzi o brania, niezależnie kogo to wędka. Bez dwóch zdań to nasz wspólny sukces.

Po tej rybie brania nie ustawały, lecz z reguły były to ryby o wadze między 13-15kg.

Warte wspomnienia są na pewno ryby, które udało się złapać Patrykowi. Był to klasyczny Hat-trick 3x19kg, równe co do 100g. Śmialiśmy się sami do siebie, gdy za drugim i trzecim razem ujrzeliśmy tą samą wagę. Był to bez wątpienia piękne i wartościowe ryby, które przyniosły nam wiele radości i satysfakcji.

Zbliżał się powoli koniec naszej zasiadki, gdy w ciągu piątkowego dnia odwiedził nas wspólny przyjaciel. Można powiedzieć, że przywiózł ze sobą szczęście. Podczas pogawędki dochodzi do bardzo mocnego odjazdu, chwila zawahania, teraz moja kolei… . Dobiegam do wędki, unoszę, a ryba jednostajnym odjazdem wybiera około 50 metrów żyłki. Hol był bardzo emocjonujący, ryba piekielnie waleczna. Dopiero w macie uświadomiłem sobie jak duża to ryba. Ponad 22kg żywej wagi, największa ryba naszego wypadu na zdjęciu poniżej. Już wiem skąd tyle siły, popatrzcie na tą wielką płetwę i samą budowę tej ryby, była niesamowicie długa, ale też nabita.

Co ciekawe wszystkie ryby podczas tego wypadu złapaliśmy na pojedynczego Criticalsa w rozmiarze 18mm i był to wymiennie Devill Krill i Food Signal. Więcej ryb zdecydowanie udało nam złowić na tego pierwszego, jednak te największe wpadały właśnie na Food Signala. Schemat z kilku zasiadek w tym roku się powtarza i mogę zdecydowanie powiedzieć, że Food Signal to kulka która dała mi w tym sezonie największe ryby. Myślę, że po te największe jeszcze wrócimy na Gosławice, następny termin 2k22.

Bez odbioru….

Adrian Zgórski Karel Nikl Team Polska

Powiązane produkty

Komentarze (0)

Brak komentarzy w tym momencie.

Śledź nas na Facebooku