Błoto! Wszędzie błoto! - CARP-WORLD sklep dla karpiarzy

Trochę mi zajęło zebranie się do napisania tej relacji podobnie jak dosyć długo trwało aby ten wyjazd doszedł do skutku. Na zasiadkę dostaliśmy zaproszenie na początku zeszłego roku od Erwina i mimo tego że na łowisko mamy prawie 500km od domu postanowiliśmy skorzystać z tego zaproszenia.

Ustalenia padły na wrzesień zeszłego roku, jednak ze względu na pandemie, koronawirusy, kwarantanny i ogólne zamieszanie wyjazd musieliśmy odwołać dosłownie na kilka dni przed. Trudno – pomyśleliśmy ale wiedzieliśmy, że prędzej czy później uda nam się. Z początkiem tego roku znowu pojawiła się opcja na ten wyjazd, tym razem koniec sierpnia. Jedziemy!

W związku z tym, że planowaliśmy wyjazd na koniec lata i liczyliśmy na ciepłe dni, a przede wszystkim noce postanowiliśmy, że pojedzie z nami nasz 3 letni syn. Jednak na kilka dni przed wyjazdem prognoza nie była optymistyczna. Mimo tego podjęliśmy decyzję, że tym razem nic nas nie powstrzyma przed wyjazdem.

Oszczędzając miejsce w aucie, które było na wagę złota zabraliśmy ze sobą tylko dwie serie przynęt – Scopex&Squid oraz Food Signal.

 Zapakowani po sufit, wyruszyliśmy nad wodę.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, sprawdziły się wszystkie nieciekawe prognozy – ciągły deszcz, albo denerwująca mżawka. Przerwy od deszczu trwały dosłownie kilka minut. Mimo wszystko pełni optymizmu, rozstawiamy sprzęt i wywozimy zestawy.

Na zbiorniku niewiele się działo, nie było widać śladów żerowania ryb ani żadnych spławów. Cały czas padało, a my wykorzystywaliśmy czas na długie rozmowy. Pierwszej nocy pojawia się pierwszy karp i zapala się światełko nadziei.

Później kolejne dni pojawia się zawsze przynajmniej jedna ryba, co nas bardzo cieszy.

Trzeciej nocy branie na naszej wędce. Nie mogąc dobudzić Wojtka zacinam rybę i holuję. W międzyczasie wstają Panowie i kiedy już ryba jest przy brzegu słyszę od Erwina, że to na pewno 20+.

Jupi! Waga pokazuje 23,6kg.

Oczywiście to mój największy złowiony karp, ale biorąc pod uwagę warunki pogodowe, udaje mi się przekonać Panów aby oszczędzili mi prysznica z wiaderka ????

Kolejne dni w ciągłym deszczu ciągną się nieubłagalnie, gdyż cały czas liczymy na poprawę pogody, na odrobinę słoneczka, które wysuszyłoby nasz sprzęt i ubrania. Nasze stanowisko pomału zaczyna się zamieniać w jedno wielkie błoto, błoto w namiocie, błoto przed namiotem, błoto w butach, błoto w naczyniach – wszędzie błoto! Przynajmniej młody miał radochę i jemu te warunki kompletnie nie przeszkadzały.

Nie poddajemy się, nęcimy i łowimy dalej.

Znowu pojawiają się pojedyncze ryby.

Kiedy nastał dzień wyjazdu rano wyszło słoneczko, to było aż niewiarygodne. Gdzie ono było przez te wszystkie dni? Wykorzystaliśmy pogodę i szybko spakowaliśmy sprzęt. Na koniec Wojtek doławia jeszcze jednego karpia i wracamy do domu.  

Erwin dziękujemy za super zasiadkę, mimo odległości warto było przyjechać.

P.S. Następnym razem nie zapomnij zamówić pogody :)

Pozdrawiam,

Joanna Lenda

Powiązane produkty

Komentarze (0)

Brak komentarzy w tym momencie.

Śledź nas na Facebooku