- label Catch report
- favorite 0 polubień
- remove_red_eye 171 odwiedzin
- comment 0 komentarzy
W ostatni weekend marca udało mi się wygospodarować trochę czasu i po raz 2-gi w tym roku wybrałem się nad wodę powalczyć z naszymi miśkami. Pierwsza wyprawa nie była zbyt udana. Dwie spinki i żadnego „misia” na macie. Podobnie jak w ostatni weekend 2013 roku – też powrót o kiju. Postanowiłem zrobić wszystko, aby los się do mnie uśmiechnął i bym miał okazję spotkania choć z jedną rybką.
Nad wodę zabrałem ze sobą kulki, które bez względu na porę roku, jeszcze mnie nie zawiodły. Były to [ ]Kill Krill , [ ]KrillBerry oraz Karelowa nowość na 2014 rok czyli Devill Krill. Ze względu na bardzo słoneczną pogodę wybrałem bardzo płytkie stanowisko, gdzie głębokość nie przekraczała 1 metra. Liczyłem na to, że karpie będą się wygrzewać na płyciźnie.
Na pierwszy ogień poszła kulka „Berrego” niecodziennie podwieszona ananasem, którą dodatkowo oblepiłem [ ]ananasową pastą pop-up .
Tak zestaw prezentował się w wodzie…
a tak gotowy do wywózki:
Drugim zestawem była kulka Kill Krill oblepiona [ ]Ready pastą o tym samych smaku, a na trzecią wędkę powędrował zestaw z kulką 20 mm Devill Krill w [ ]paście pop-up o tym samym smaku. Na pierwsze branie czekałem niespełna 8 godzin. Ok. 22 na zestawik z Kill Krill-em powiesił się nieduży, ok. 6 kilogramowy „golasek”. Ucieszył mnie bardzo, bo to pierwszy tegoroczny okaz.
Szybka fotka i rybka wraca do wody. Wywózka zestawu i spać. Przez całą noc nic się nie działo. Rano przewiozłem dwa z trzech zestawów i oczekiwanie rozpoczęło się od nowa. Gdy przed obiadem postanowiłem, że czas przewieźć trzeci zestaw, na którym miałem założonego Devilla - odezwał się sygnalizator. Dwa piknięcia oznajmiły mi, że warto chyba poczekać. 10 minut później jego ciągły dźwięk oznajmił branie. Na macie pojawił ok. 7 kilowy misiek.
Gdy zabierałem się za ponowną wywózkę Devila odezwał się nocny zestaw Kill Krill-a. Szybki hol z pod trzcin i na macie ląduje kolejny golas. Bliźniaczo podobny do poprzednika.
Szybka sesja i karpik w pełnym zdrowiu wraca do wody.
To była niestety ostatnia „zdobycz” tej zasiadki. Kolejne 40 godzin zasiadki upłynęły w spokoju. Były co prawda jeszcze dwie spinki, ale niewyholowana rybka jest niezaliczona. Jestem zadowolony. Liczyłem na jednego karpia na macie, a udało się przechytrzyć 3 sztuki. Wiem, że już niedługo kolejna zasiadka i wiem, że zrobię wszystko by tym razem być sprytniejszym od naszych miśków.
Z karpiowym pozdrowieniem
Tadeusz Kwiatkowski
Carp-World Team
Komentarze (0)